Uff, całe szczęście dzisiejsze odpytywanie z kinezyterapii mnie ominęło, a myślałam, że padnie na mnie. Dopiero wtorek, a ja już jestem zmęczona i nie mogę doczekać się soboty – nie weekendu, gdyż niedzielę zabiera mi druga uczelnia. Przyszłe dwa tygodnie zapowiadają się mało przyjemnie, doszedł drugi blok zajęć z terapii manualnej, zajęcia od 7:30? Uczelnia chyba pobiła rekord! Nie ma co się użalać, przejmować, czy co tam jeszcze innego, ważne, że do świąt coraz bliżej! Powoli myślami zahaczam o wigilię, prezenty i już zastanawiam się, co mogłabym upichcić i co sprezentować najbliższym. 🙂
Nie doceniamy naszych wspaniałych, polskich, czerwonych buraków, tak bardzo jak powinniśmy. Mają one niesamowite właściwości prozdrowotne, z których powinniśmy czerpać w jak największym stopniu. Dzięki obecności antocyjanów mają silne działanie antyrakowe, zapobiegając mutacji zdrowych komórek i przywracając prawidłową konstrukcję tych uszkodzonych. Mają zdolności unieszkodliwiające wszelkie drobnoustroje chorobotwórcze. Dostarczają dużą ilość błonnika, dlatego osobom cierpiącym na zaparcia zaleca się spożywanie co najmniej jednej łyżeczki tartych buraczków na czczo z rana, w celu ułatwienia i przyspieszenia wypróżnienia. Obfitują w kobalt i kwas foliowy, które są szczególnie ważne dla osób chorujących na anemię lub dla kobiet w ciąży. Ponadto potas w nich zawarty obniża ciśnienie tętnicze. To jedynie kilka ich leczniczych właściwości, ale mam nadzieje, że są na tyle przekonujące, by zachęcić Was do częstszego ich spożywania. Przepis na 8-10 porcji.
Składniki:
– 400-500g buraków
– 50g orzeszków piniowych (lub migdałów) SYMBIO
– 40g parmezanu z nerkowców lub zwykłego
– 2-3 łyżki oliwy
– 2 ząbki czosnku
– dowolna ilość makaronu
Przekrojone na pół lub na ćwiartki buraki umieszczamy owinięte w folię aluminiową (matową stroną na zewnątrz!) w 180 stopniach na 1,5-2 godziny i pieczemy do miękkości (dobrze nakłuwać widelcem i sprawdzać ich miękkość, wszystko zależy od ich wielkości). Po upieczeniu chwilę studzimy, zakładamy rękawiczki lateksowe i obieramy ze skórki (powinna ładnie odchodzić). Orzeszki podprażamy na suchej patelni, aż zacznie uwalniać się z nich aromat (czuć mocno orzechowy zapach w powietrzu), lecz uważamy by ich nie przypalić! Wszystkie składniki umieszczamy w misie blendera i miksujemy do uzyskania pożądanej konsystencji pesto. Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu, po ugotowaniu nie przelewamy go zimną wodą i podajemy z pesto.
Smacznego!
Ja właśnie nie mogę doczekać się niedzieli, bo sobotę zajmuje mi szkoła. Tak, czy inaczej – wszyscy czujemy to samo ^^ Uwielbiam pesto, o buraczanym nie słyszałam, ale to genialny pomysł, który na pewno wypróbuję! Szkoda tylko, że orzechy piniowe należą do tych najdroższych…
ale pięknie wygląda ! Uwielbiam buraki – mają mnóstwo witamin ! samo zdrowie 🙂
Oj tak, też nad tym ubolewam! Aczkolwiek w TIGER'ze widziałam chyba najtańsze na świecie! 🙂
ciekawa jestem jak smakuje takie pesto 🙂 kolor bardzo ładny!