Dzisiaj zajęcia miałam krótko, zleciały szybko i przyjemnie. Oj, gdyby każdy dzień na uczelni wyglądał jak ten to mogłabym studiować całe życie. Żartuję oczywiście, lecz takie zajęcia na zakończenie tygodnia to czysta przyjemność. Ten weekend, całe szczęście, mam wolny. „Całe szczęście” nie dlatego, że jestem leniem, lecz na początek przyszłego tygodnia muszę przypomnieć sobie wszystkie mięśnie, ich przebieg, przyczepy, punkty antropometryczne na kinezyterapię i powoli uczyć się światłolecznictwa. Ogólnie rzecz biorąc, jest tego dużo i przyda się trochę więcej wolnego czasu. Po dzisiejszych zajęciach musiałam podjechać na GUMed załatwić parę spraw, większość z nich udało mi się załatwić bardzo szybko, mimo przebytych kilometrów. Teraz czas na relaks i „aktywny wypoczynek” przy książkach.
Pisałam Wam, że nawiązałam współpracę z firmą SYMBIO, która produkuje i dystrybuuje organiczną i zdrową żywność posiadającą certyfikaty ekologicznego pochodzenia. Od dłuższego czasu zaopatruję się w ich produkty, gdyż zawsze są one najwyższej jakości. Świetnie sprawdzają się w zdrowej, naturalnej kuchni i za każdym razem spełniają moje oczekiwania. Śmiało mogę polecić Wam SYMBIO, jest to rzetelna i godna zaufania firma. W ramach współpracy otrzymałam od nich paczkę z produktami do wykorzystania w moich przepisach. Uwierzcie mi, że nigdy nie reklamowałabym firmy, z której produktów nie korzystam, które nie są zdrowe i zawierają chemię.
Jak już wspominałam w poprzednich postach, uwielbiam dynię i wszystko co z nią związane. Czy to na słodko, czy na słono, w każdej postaci jestem w stanie pochłonąć ją w ogromnych ilościach. Kiedy rozpoczyna się sezon na nią, jestem najszczęśliwsza na świecie, kiedy się kończy – niecierpliwię się, czekając na jej powrót. W tym roku przebiłam samą siebie, nigdy wcześniej nie kupowałam dyni tak często i w takich ilościach jak w tym roku. Mam nawet na to wytłumaczenie: coraz śmielej i chętniej bawię się smakami, kombinacjami i zauważyłam, że nawet mi to wychodzi. Skoro wychodzi to chcę robić to częściej, dlatego mam nadzieję, że Wy również darzycie dynię taką miłością jak ja i będziecie cieszyć się natłokiem przepisów z jej użyciem. Przepis na 3 porcje.
Składniki:
– 3 małe dynie Hokkaido
– 500ml bulionu (500ml wody+2 łyżeczki domowego koncentratu bulionu warzywnego)
– 100g ekologicznej komosy ryżowej czarnej SYMBIO
– 100g soczewicy czerwonej
– 100g szpinaku
– 2 cebula (u mnie czerwona)
– 2 ząbki czosnku
– 1 łyżeczka oleju kokosowego
– papryka słodka do obsypania wnętrza dyni
– 3 gałązki rozmarynu
*opcjonalnie: wegański parmezan z nerkowców
* lepiej użyć odmiany Hokkaido, inne odmiany mogą być bardziej mdłe
Dynie dokładnie myjemy, odcinamy delikatnie spody, by stabilnie stały i czapeczki w celu ich wydrążenia. Dokładnie pozbywamy się miąższu wraz z pestkami. Oprószamy ich wnętrze słodką papryką, do każdej wsadzamy po gałązce rozmarynu. Pieczemy 30minut w 180stopniach. W tym czasie płuczemy soczewicę wraz z komosą ryżową i gotujemy je 15minut (do miękkości) w przygotowanym bulionie, odcedzamy. Cebulę kroimy w piórka i z przeciśniętym przez praskę czosnkiem smażymy na łyżeczce oleju. Szpinak płuczemy i dodajemy go do zeszklonej na patelni cebuli i trzymamy na ogniu do momentu, aż całkowicie zwiędnie. Zawartość patelni mieszamy z odcedzoną soczewicą i komosą. Tak przygotowanym farszem napełniamy podpieczone dynie i ponownie umieszczamy je w piekarniku w 180stopniach na 15minut. Na koniec posypujemy wegańskim parmezanem i zajadamy dynię ze skórką. Jeżeli nie będziemy w stanie zjeść całej dyni, a u nas tak było – świetnie smakuje skrojona do pudełeczka, jako przekąska w pracy, czy szkole.
Smacznego!
pieczona dynia nafaszerowana to jedno z moich ulubionych dań!
Genialny pomysł! Faszerowanej dyni jeszcze nie jadłam 😉
Czas spróbować! 🙂
Strasznie fajnie podałaś to dyniowe danie! 🙂 kreatywność górą 🙂